Zaloguj się do bukmachera Mostbet już dziś i uzyskaj maksymalną przyjemność i zysk z zakładów sportowych i gier online w Polsce. Tutaj znajdziesz najlepsze kursy na wydarzenia sportowe, a także różne bonusy i promocje, darmowe zakłady, darmowe spiny i kody promocyjne od Mostbet. Nasza strona jest łatwa i prosta w obsłudze, a nasz zespół profesjonalistów opracował dla Ciebie aplikację mobilną Mostbet, dzięki której obstawianie stanie się jeszcze wygodniejsze.
HOMOSUM Ośrodek Psychoedukacji

HOMOSUM jest organizacją zrzeszoną w Polskiej Federacji Psychoterapii.
HOMOSUM jest zarejestrowaną placówką szkolnictwa niepublicznego.
HOMOSUM posiada status niepublicznej poradni psychologiczno - pedagogicznej.
HOMOSUM jest w rejestrze przedsiębiorców prowadzących pracownię psychologiczną.

logo HOMOSUM
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.rodzinagk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.motylgk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.mostgk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.golebiegk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.drz_1000x300gk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.okna_1000x300gk-is-94.jpglink
Loading…

Bajki uczestników kursu Mistrz Praktyk NLP 2018

*** - N. W.

     Za górami, za lasami, za ośmioma dolinami, w wiosce Smerfów żył sobie pewien Smerf, który zwał się Papą Smerfem. Miał on 542 lata (niektórzy powiadają, że wyglądał nawet na 530), posiadał wielką białą brodę, czerwoną czapkę i czerwone spodnie. Papa Smerf, jako najmądrzejszy i prawie najstarszy ze wszystkich smerfów, pełnił funkcję przywódcy wioski. Parał się magią i posiadał Księgę Zaklęć. Używał jej bardzo często – zazwyczaj do obrony innych Smerfów, nigdy w niecnych celach. Często zajmował się Smerfusiem i Smerfikami, no i oczywiście czuwał nad całą wioską Smerfów.

 

     Opowieść ta jednak nie będzie opowieścią o idyllicznej mlekiem i miodem płynącej krainie Smerfów, w której to Papa Smerf ratuje z opałów swoich podopiecznych. Tym razem będzie to opowieść o samym Papie Smerfie i jego przygodzie. Niestety, Papa Smerf nie był do końca szczęśliwy w swojej wiosce. Otoczony tyloma Smerfami mimo wszystko czuł się bardzo samotny. Całe swoje życie pragnął poznać osobę, która będzie mu oddana tak samo jak on, osobę, która odwzajemniłaby swoją miłość, czułość, szacunek i wsparcie. Po prostu pragnął się tak zakochać. Całe życie poświęcił swoim Smerfom, nie patrząc na swoje potrzeby.

 

     Pewnego dnia oznajmił wszystkim Smerfom, że wyrusza w podróż swojego życia,by odnaleźć swoją drugą połówkę. W oka mgnieniu porozdzielał między Smerfy swoje obowiązki: Księgę Zaklęć przekazał Dziadkowi Smerfowi, przydzielanie zadań domowych w wiosce Smerfów Pracusiowi, a Smerfetka zajmie się Smerfusiem i Smerfikami. Nie patrząc się za siebie, Papa Smerf spakował najpotrzebniejsze rzeczy do swojej sakwy i wyruszył na poszukiwania. Idąc przez las dumał nad tym jak może wyglądać jego wybranka: oczywiście musi mieć długie blond włosy, niebieskie jak ocean oczy, być zgrabna, inteligentna, no i rzecz jasna musi doskonale gotować! Nagle zza drzew wyłoniła się mała chatka. Papa Smerf żwawym krokiem podszedł do drzwi i zapukał. Otworzyła mu mała dziewczynka. Papa Smerf spojrzał na dziewczynkę i zapytał: „Czy mogę poznać Twoje imię maleńka istoto?” Odpowiedziała: „Nazywam się sierotka Dorotka”. „ A ja jestem Papa Smerf, przemierzam pr te piękne krainy w poszukiwaniu mojej ukochanej”. Sierotka Dorotka usłyszawszy słowa wypowiedziane prze Papę Smerfa bardzo posmutniała. Papa Smerf zauważył smutną minę Dorotki i zapytał: „Z jakiego powodu się zasmuciłaś?” Dorotka odpowiedziała: „Patrząc na Ciebie Papo Smerfie i widząc jaki jesteś szczęśliwy przypomniało mi się, że mój los nie jest dla mnie tak łaskawy. Ale jest to dłuższa historia do opowiedzenia”. Na to Papa Smerf radośnie odrzekł: „Zatem sierotko Dorotko, czy mogę wejść do Twojej chatki?. Idę już kilka dni przez ten ogromny las i bardzo chciałbym na chwilkę odpocząć i zjeść ciepły posiłek. Czy jest możliwe, abyś mi coś dobrego ugotowała? Oczywiście bardzo chętnie posłucham Twojej historii” Mała dziewczyna odpowiedziała: „Jak najbardziej, zapraszam do środka, z przyjemnością ugotuję coś pysznego. Nieczęsto zdarza mi się mieć gości, a i chętnie opowiem Ci, skąd się tutaj wzięłam”.

 

Dorotka pospiesznie zabrała się za ugotowanie pysznej zupy dyniowej i po chwili razem zasiedli do stołu. Gdy tylko skończyli jeść zupę, sierotka Dorotka zaczęła opowiadać: „Do niedawna jeszcze mieszkałam w tej chatce z moją mamą i tatą. Pewnego dnia jednak moja mamusia zachorowała i niestety zmarła. Zostałam sama z moim tatusiem. Po jakimś czasie tatuś ożenił się ze złą macochą. Była ona bardzo dla mnie niedobra, a to dlatego, że ona również miała córeczkę, która nazywała się Dorotka. Kazała mojemu tacie nazywać mnie Sierotką Dorotką i... tak już zostało. Myślałam, że faktycznie nadaję się tylko do sprzątania, prania, gotowania, no i... usługiwania.

 

Pewnego dnia jednak dane mi było uwolnić się od nich, dzięki mojej pracowitości i uczynności. Wpadłam do studni...i... przeniosłam się do zaczarowanej krainy, w której pomogłam Jabłoni, Piecowi i Pani Zimie. W zamian za to otrzymałam od nich przepiękną srebrną skrzynię z samymi bogactwami. Od tego czasu niczego mi już nie brakuje. No chyba, że... miłości. Tak bardzo chciałabym jak, Ty Papo Smerfie, znaleźć mojego księcia i się zakochać... Na to Papa Smerf: „Ależ Dorotko, Ty również zasługujesz na miłość. Więc może wybierzesz się ze mną na poszukiwania?”.

 

Sierotka Dorotka zachwyciła się pomysłem Papy Smerfa i nie oglądając się za siebie spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do swojej małej walizeczki. Nazajutrz wyruszyli we wspólną podróż. Szli tak przez kilka dni i nocy rozmawiając i dowiadując się o sobie przeróżnych rzeczy. Dzielili się ze sobą swoimi tajemnicami i stawali się sobie coraz bliżsi. Przygoda, którą razem przeżyli, zrodziła w nich ogromną przyjaźń. Idąc tak już kilka dni, doszli w końcu do pewnej wioski. Papa Smerf czuł, że może już za chwilę pozna swoją przyszłą żonę. Wchodząc do jednej z karczm, zajęli miejsce przy stoliku i czekali, aż będzie mógł zamówić sobie ciepły posiłek. Po krótkiej chwili jego oczom ukazała się przepiękna kobieta. Właśnie taka, jaką sobie wymarzył. W momencie poczuł, jak zabiło mu szybciej serce. Zapytał ją, jak się nazywa. Kobieta odpowiedziała: „Mam na imię Alicja”. Sierotka Dorotka dodała: „To tak samo jak Alicja w krainie czarów”. Papa Smerf nie potrafił oderwać od tej pięknej kobiety oczu, nawet nie był w stanie wydusić się siebie jednego słowa. Poczuł, że właśnie w tym momencie znalazł swoją drugą połówkę. Gdy po chwili doszedł do siebie, powiedział do Alicji: „W całym swoim życiu nie widziałem piękniejszej kobiety, jesteś jak kwiat lilii, tak delikatna, powabna i czarująca”. Alicja na te słowa oniemiała i zarumieniła się.

 

     Od tego momentu Papa Smerf codziennie przychodził do karczmy na spotkania z Alicją. Po pewnym czasie Alicja, poznając z każdym dniem coraz bardziej Papę Smerfa, zaczęła pałać do niego coraz większym uczuciem. Papa Smerf był wniebowzięty! Miłość dodawała mu skrzydeł. Nawet Sierotka Dorotka zauważyła, że wyprzystojniał i zmężniał. Po pewnym czasie poczuł, że jest gotowy, aby poprosić Alicję o rękę. Na samą myśl zaczynał się bardzo stresować. Ale czuł, że nie chce już dłużej czekać, bo nie wyobrażał sobie życia bez Alicji. Tak bardzo chciał ją zabrać do swojej wioski Smerfów i wszystkim ją przedstawić. Stwierdził więc, że nie ma na co czekać, poszedł do najbliżego złotnika i wybrał dla swojej przyszłej żony najpiękniejszy pierścionek z klejnotem. Gdy tylko spotkał się z Alicją, zapytał, czy za niego wyjdzie. Alicja była przeszczęśliwa, gdy usłyszała to pytanie. Od razu się zgodziła. Papa Smerf oszalały z radości przekazał szczęśliwą nowinę swojej przyjaciółce Dorotce. Sierotka Dorotka również się ucieszyła. Stwierdziła, że w takim razie teraz jej kolej na poznanie miłości swojego życia - wymarzonego księcia. Idąc za przykładem Papy Smerfa, wyruszyła w podróż, codziennie wyobrażając sobie swojego przyszłego męża. Bo kto powiedział, że ma czekać na swojego księcia z bajki? Nie chce wracać do domu, w którym czuje się tak bardzo samotnie. Chce wziąć los w swoje ręce i zadbać o siebie. Poczuła, że chce być dla siebie dobrą wróżką, która chce podzielić się z innymi swoją miłością.

 

     I tak nie minął krótki czas i sierotka Dorotka w końcu poznała swojego wybranka. A stało się to w bardzo ciekawych okolicznościach, podczas balu, który miał miejsce w zamku królewskim. Sierotka Dorotka zauważyła ogłoszenie wiszące na nie jednym drzewie, iż Książę poszukuje dziewczyny, która zgubiła pantofelek na jego poprzednim balu. Niestety nie udało mu się jej znaleźć w swoim królestwie i liczył, że przyjdzie ponownie na jego bal. Sierotka Dorotka nigdy nie była na prawdziwym balu, więc z przyjemnością się na niego wybrała. Kupiła sobie przepiękną suknię
i pantofelk...i gdy zbliżała się godzina rozpoczęcia balu przyjechała prawdziwą karocą pod wrota zamku. Bawiła się przewspaniale i kiedy wybiła północ Książę poprosił ją do tańca, szepcząc do ucha, że cały wieczór się jej przyglądał i stwierdził, że nie chce znaleźć dziewczyny, która uciekła z jego balu i zgubiła pantofelek. Chce poznać Sierotkę Dorotkę i bawić się z nią do białego rana. Tak też się stało.

     Dorotka niedługo po balu została Królową Dorotką, którą poddani bardzo kochali. Ale przede wszystkim kochał ją jej mąż, który nie wyobrażał sobie życia bez niej. I tak dobiega koniec tej opowieści, w której nie tylko Papa Smerf, Sierotka Dorotka, Alicja i Książę zaznali prawdziwej miłości, której wytrwale poszukiwali...

 

*** - Michał K.

     Był czwartkowy letni wieczór. Papa Smerf, Sierotka Dorotka i Śpiąca Królewna siedzieli właśnie przy stole i jedli kolację. Od paru dni odpoczywali na Florydzie, gdzie dużo zwiedzali i poznawali jak „żyje się w wielkim świecie”. Fascynowało ich tu wiele rzeczy, których nie mieli u siebie w domu i co chwila odkrywali przedmioty, które ułatwiłyby życie ich towarzyszom, poddanym i Smerfom. Któż by zliczył godziny, które spędzili na rozmowach jak te wynalazki zdobyć. Część sprzętów postanowili kupić i zabrać ze sobą, a niektóre zbudować we własnym zakresie. Papa Smerf co chwila z wielkim zapałem notował coś w swoim notesie. Dziewczęta domyślały się tylko, że spisuje pomysły, które miały usprawnić życie w wiosce Smerfów.


     Tego wieczoru dyskusja była bardzo ożywiona. Sierotka Dorotka oraz Śpiąca Królewna mówiły bardzo dużo i bardzo szybko, a po pewnym czasie Papa Smerf zdał sobie sprawę, że także coraz głośniej. Sprawa dotyczyła budowy supermarketu w królestwie Śpiącej Królewny, który to podpatrzyły na wycieczce i postanowiły, że trzeba taki sam zbudować dla poddanych. Wszyscy mieszkańcy na tym skorzystają. Supermarket miał nazywać się DOROTA i Sierotka Dorotka po niezbyt długich namowach Śpiącej Królewny zgodziła się zaplanować i pokierować pracami związanymi z budową. Przy stole siedziała także Wanda, która była przewodniczką i pokazywała im najciekawsze zakątki Florydy. Przysłuchiwali się w milczeniu rozmowie dziewczyn i zastanawiali się, czy to już kłótnia czy tylko głośna rozmowa.
- Musimy jak najszybciej przystąpić do realizacji naszej budowy, wiele rzeczy już zbudowaliśmy, nie powinno być żadnych problemów – mówiła Śpiąca Królewna.
- Oj nie tak szybko, musimy to starannie zaplanować, żeby uniknąć błędów i kłopotów – martwiła się Sierotka – ostatnio sąsiad budował garaż i źle przybili deski na dachu. Wszystko wpadło do środka.
- E tam! Nasi fachowcy robią dobre dachy, nic takiego się nie stanie. Musimy tylko odważnie działać i konsekwentnie zmierzać do celu – odpowiedziała Królewna.
- Ja bym się tak nie śpieszyła – studziła zapał Królewny Dorotka – trzeba by napisać na kartce, jakie błędy mogą wystąpić i za wszelką cenę się ich wystrzegać. Od tego bym zaczęła. Ha! I najważniejsza sprawa - ściany powinny być zielone a okna drewniane, koloru brązowego.
- O nie… Ty już teraz o kolorach myślisz? Przecież to są nic nieznaczące szczegóły! – zdziwiła się Królewna – to można zrobić na końcu, na początku wystarczy wiedzieć, gdzie będzie stał na nasz supermarket i ile będzie miał pomieszczeń w środku. Reszta to szczegóły.
- Może i szczegóły, ale klienci zwracają uwagę na takie rzeczy – upierała się Sierotka – od tego powinno się zacząć. Zielony kolor uspokaja, a okna drewniane są teraz w modzie, najlepiej jakby miały jeszcze klamki koloru złotego.
- Co ty ciągle z tymi kolorami? – zirytowała się Królewna – to wybierzemy na końcu, zobacz lepiej, jaki zaplanowałam układ pomieszczeń.
- Jak to ty zaplanowałaś? – Dorotka otworzyła szeroko oczy i buzię – Musimy do tego zatrudnić jakiegoś fachowca i wykonać potrzebne analizy.
- Nie, no coś ty, po co analizy, przecież wiem co tam ma być – nie dawała za wygraną Królewna – tu będą kasy, tu półki, tu sklep z gazetami, prosta sprawa.
- No ale skąd wiesz, że o czymś nie zapomnisz? – dziwiła się Sierotka – Dobrze by było, żeby jakiś budowlaniec potwierdził twoje plany i najlepiej zrobił jakiś audyt.
- Jaki znowu audyt? Do prostego supermarketu? Przecież to jest oczywiste, że mam to dobrze zaplanowane. Kiedyś z Królem budowaliśmy altanę i wszystko widziałam – stwierdziła Śpiąca Królewna.
- Uuuu… No to już chyba wybudowały… - szepnął do Wandy Papa Smerf i uśmiechnął się do niej szeroko.
- Tak, to się może nie udać – pokiwała głową Wanda.
- Wiesz jak im pomóc, Wando? - zapytał Papa Smerf- Bo ja wiem.
- Też wiem – uśmiechnęła się Wanda.
A wy wiecie drodzy Słuchacze?

"Karuzela" - Magda

     Mijały dni, tygodnie, a nawet lata kiedy Dorotka Sierotka podróżowała po świecie i zwiedzała coraz to ciekawsze miejsca, poznając przy tym wielu wspaniałych, miłych, czasami smutnych, czasami zrzędliwych, ale zawsze wyjątkowych ludzi. Pewnego dnia dotarła do miasta w którym ludzie byli bardzo zabiegani, zamyśleni i zdenerwowani. Ciągle się gdzieś śpieszyli, bardzo mało się uśmiechali i prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Dorotka pomyślała: "Co to za nietypowe i dziwne miejsce". W pewnym momencie poczuła się jak na karuzeli, która się kręciła coraz szybciej i szybciej... i wcale nie chciała się zatrzymać. Na całe szczęście spojrzała w prawą stronę i zobaczyła dużą betonową ławkę w kształcie gitary. Pomyślała – dlaczego nie ma tutaj wygodnych drewnianych ławek tylko jakiś twardy i zimny instrument? Po pewnym czasie zorientowała się, że niedaleko niej siedzi smutny i zamyślony chłopak. Postanowiła go poznać, ponieważ bardzo była ciekawa, dokąd wszyscy ludzie się tak bardzo śpieszą i dlaczego nie ma w tym miejscu drewnianych i wygodnych ławek. Podeszła do młodzieńca i przedstawiła się mówiąc: "Jestem Dorotka Sierotka, czy poświęciłbyś mi chwilę, ponieważ jestem bardzo zaciekawiona Twoim miastem?"

Chłopak o imieniu Wiktor spojrzał na Dorotkę Sierotkę jakby spadła z księżyca i powiedział: "Nie rozumiem, o co Ci chodzi, bo dla mnie nie ma tutaj nic ciekawego". Dorotka, chcąc dalej kontynuować rozmowę, odpowiedziała szybko: "Wiktorze pierwszy raz widzę takie ogromne budynki i tylu zabieganych ludzi - bardzo mnie ciekawi dokąd oni tak się śpieszą. Wiktor przewrócił oczami i odpowiedział: "Otóż, moja droga, te budynki to biurowce, do których właśnie wszyscy tak się śpieszą, spędzają w nich całe dnie, żeby zarabiać wielkie pieniądze, aby mieć bogate domy, drogie samochody no i twarde ławki o dziwnym ksztacie, które nazywają design (dizajnem), bo przecież musi być nowocześnie. A to miasto, w którym się znajdujemy, nazywa się PRACOHOLIA". Dorotka Sierotka zamyśliła się chwilę, po czym zapytała: "Wiktorze, z jakiego powodu siedzisz tutaj taki smutny, a nie biegasz tak jak ci ludzie dookoła nas?" Na co Wiktor odrzekł : "Mam dosyć tego miejsca, tych ludzi i pracy, w której liczy się tylko dobry wygląd i wyniki, które się wypracuje. Niestety nie ma wyjścia z tej sytuacji, takie przecież jest życie".

Dorotka zapytała: " Skąd wiesz, że nie ma wyjścia z tej sytuacji i co byłoby gdyby było inne wyjście?

     Wiktor wzruszył tylko ramionami i zamyślił się. Dziewczyna chcąc rozweselić chłopaka postanowiła opowiedzieć o miejscu, z którego ona pochodzi. I tak Wiktor dowiedział się o Piecu, z którego Dorotka Sierotka wyciąga bochenki chleba, aby się nie spaliły i o Gruszce, z której obiera owoce, aby się gałęzie nie połamały. Dowiedział się też o śpiewających ptakach, których głosu nigdy nie dostrzegał i o ogrodzie różanym, którego zapach unosił się w powietrzu.

     Po dość długiej rozmowie dziewczyna zaproponowała: "Wiktorze spróbuj zamknąć oczy i wyobraź sobie, jak byś chciał, aby wyglądało miejsce, w którym żyjesz. Co chciałbyś zrobić ze swoim życiem? Czego oczekujesz od pracy? Co w pracy jest dla Ciebie ważne? Być może jeszcze tego nie wiesz ale z każdą chwilą bardziej gdy poczujesz radość... spokój... i szczęście... Twój nieświadomy umysł mówi Ci... że Ty sam wiesz najlepiej... co jest dla Ciebie dobre... i najlepsze...

     Gdy Wiktor otworzył oczy, milczał zamyślony przez dłuższą chwilę, aż w końcu powiedział: "Zawsze marzyłem o swojej cukierni, chciałbym piec ciasta, ciasteczka i inne słodkości. Chciałbym mieć małą cukiernię, w której ludzie zatrzymywaliby się, aby ze sobą porozmawiać, uśmiechaliby się do siebie, spędzaliby ze sobą ze sobą choć odrobinę czasu. Mogliby wtedy dostrzec i usłyszeć śpiew ptaków i podziwiać mój mały owocowy ogród. Niestety, wstydziłem się tego i wybrałem pracę w tym ogromnym biurowcu i stałem się robotem osiągającym jak najwyższe wyniki".

"Drogi Wiktorze" - odpowiedziała Dorotka Sierotka –" może jeszcze w tym momencie nie masz tyle odwagi ale z każdą chwilą bardziej... w najlepszy dla Ciebie sposób... w rytm pragnienia Twojego serca... stanie się tak... że będziesz miał własną cukiernię dzięki której... w PRACOHOLII... ludzie choć na chwilę zatrzymają się... aby ze sobą porozmawiać i poznają słodki smak życia... radość...z otaczającego ich świata i piękno przyrody...

TY SAM WIESZ NAJLEPIEJ, CO JEST DLA CIEBIE DOBRE I NAJLEPSZE W OTACZAJĄCYM CIĘ ŚWIECIE..."

    I tak mijały kolejne dni i miesiące, a Dorotka Sierotka, podróżując po świecie, postanowiła powrócić do swojej krainy, gdyż bardzo stęskniła się za Piecem, Gruszą i ogrodem różanym. Gdy dotarła do swojego domku, znalazła list, w którym było napisane:

"Droga Dorotko Sierotko dziękuję Ci, że pomogłaś mi dostrzec to, co ważne, i dodałaś mi odwagi, abym mógł spełnić swoje marzenia. Serdecznie Cię pozdrawiam! WIKTOR"

Bajki uczestników kursu Mistrz Praktyk NLP 2017

"Przypowieść o kopciuszkowym Adasiu" - Cypisek

Gdzieś daleko, daleko od krainy Kopciuszka był sobie Adaś ... Chłopak, który słuchał baśni o ciężko pracującej dziewczynce, której trud zaczął porównywać do swojej ciężko wykonywanej pracy ...
Chłopiec zwrócił uwagę na wytrwałość i upór Kopciuszka. Doskonale go/ją rozumiał i porównywał do swoich obowiązków...
A gdy dziewczynka szukała pomocy wśród ptaków, ja zastanawiałem się... kto jest moim pomocnikiem, na kogo mogę liczyć, coraz bardziej odczuwając, że większość zadań zależy ode mnie samego ...
Słuchając coraz bardziej... i bardziej... rozumiałem... ile pracy muszę włożyć... by osiągnąć swoje zaplanowane cele... będące marzeniami ... Czuję, jak bardzo chcę iść na bal! Jak bardzo mogę to zrobić... i... ukończyć swoje zaplanowane zadania ...
Widzę swoją drogę z mniejszym lub większym skutkiem ... podążam nią do przodu ... w... swój własny...niepowtarzalny sposób...

 

"Przypowieść o kopciuszkowym Adasiu" - Marcin Nowak

Adasiu... posłuchaj historii... którą chciałbym Ci opowiedzieć... historii być może Ci znanej... być może takiej, byś wraz z płynącym oddechem... tak spokojnie popłynął myślami do bajki którą dobrze znasz....bajki o Kopciuszku i balu... bajki... która płynie niczym wdech i wydech ... i spokojnie układa się słowami w rytm uderzeń serca ... podczas ... gdy słyszysz opowieść o ciężkiej pracy... poświęceniu i uporze... możesz w wyobraźni namalować ze szczegółami piękny widok... który z każdą chwilą możesz zmienić... to co widzisz... w lepszy obraz, pełen kolorów i wrażeń...gdy spokojnie w rytm uderzeń swego serca będziesz lekko oddalać się od bajki o Kopciuszku widząc Ją niczym kolorowy obraz na ścianie, wypełniony światłem i dźwiękiem... ten właśnie obraz z pewnej odległości... być może wtedy będzie tak... że w najlepszy dla siebie sposób powoli i delikatnie zauważysz sukcesy Kopciuszka...i wtedy być może z każdą chwilą bardziej wypełnisz swoje serce spokojem... który wynika z pewności... że to co robisz i jakie wyniki osiągasz jest najlepszym... co może się zdarzyć. W tym momencie... być może jeszcze nie teraz... zauważysz jak powoli... możesz poczuć pewność siebie... tak jak czujesz bicie swojego serca tak poczuć zaufanie do siebie... do tego co robisz... do tego jak dobrze to na ciebie wpływa... Spokojny... i pewny swych decyzji... jesteś w najlepszy dla siebie sposób tym... który wie... i być może jeszcze nie teraz... możesz inaczej i lepiej fomułować swoje cele... być może widzieć swoje sukcesy w lepszym bardziej jaskrawym świetle – takim... jakie wypełnia parkiet sali balowej na której mocno stoisz... bo to twój bal. I nieważne... co teraz widzisz... słyszysz lub czujesz... z każdą chwilą bardziej... możesz formułować cele tak... by osiągnięcie ich było proste niczym rytm wdechu i wydechu....tak byś każdego dnia mógł czuć jak wszechświat zaprasza Ciebie... na bal... by świętować tylko Twoje sukcesy...te które płyną do Ciebie powoli... tak jak płynie wdech i wydech..a wraz z nimi zaufanie... które niczym światło wypełnia Twoje wnętrze. Zaufanie do siebie.... do energii którą wysyłasz... do wzrastania, Energii... która przypływa wraz z kolorami kształtami... gdy z każdą chwilą bardziej czujesz i widzisz... jak zmienia się wszystko... co cię otacza. Spokojny i nie do zatrzymania... niczym powoli płynąca wielka rzeka... wpływasz na wszystko... co Cię otacza... cieszysz się zasłużonym w pełni sukcesem... radością i spokojem o to... że cokolwiek zamierzysz... przyjdzie do Ciebie tak... jak słyszysz rytm swojego serca...
To co dobre i mądre wokół Ciebie... niczym ptaki w bajce o Kopciuszku... pomoże Ci docenić jak ważni są ludzie wokół ciebie... być może jeszcze nie teraz... być może jeszcze nie tutaj... zauważysz... jak ci którym ufasz... cieszą się Twoim sukcesem. Tak bardzo miłe... spokojne... i lekkie jest to...i przychodzi do Ciebie od przyjaciół... od ludzi którym ufasz... i którzy ufają Tobie... Tak jak lekki jest Twój wdech i wydech... jak swobodnie płynie.... z każdą chwilą bardziej uświadamiasz sobie że to co Cie otacza jest dla Ciebie dobre i przynosi Tobie dobry stan w każdej chwili w każdym momencie dokładnie to czego pragniesz i jaki stan chcesz mieć.

Czując zaufanie do siebie ,do swoich decyzji do ludzi wokół Ciebie z każdą chwilą bardziej... uświadamiasz sobie coraz lepszy Twój stan... który wsącza się w Twoje ciało niczym świeże powietrze płynące do twoich płuc... jak chłodne... pachnące lasem i wiosennym porankiem światło... budzącego się dnia...

 

"Droga wojownika"- Marcin Nowak

Wojownik słuchał baśni, opowieści snutej przez wędrownego bajarza, pogrążony w swoich myślach, Słuchał opowieści pełnej happy endów, dobrych zakończeń, historii dobrego życia – historii sukcesu i odwagi, by niezależnie od tego, co jest „tu i teraz" szukać sposobów na lepsze jutro – na nowe lepsze życie wypełnione pracą i dobrem.
Opowieść snuta przez bajarza w oberży, gdzie stanął na łyk sake i i nocleg, mocno poruszyła jego duszę. Silny, potężny, acz wiekowy samuraj, czuł, jak nierealność tej naiwnej bajki, która wydawała mu się tak bardzo różna od życia, które znał, poruszyła go. Czuł wewnętrzny sprzeciw, żeby przyjąć do siebie świadomość, że to, co wydaje się mu się tak mało realne niczym bajka dla dzieci – wcale nie było aż taką lukrowaną fikcją.
Przypomniał sobie swoją młodzieńcza wiarę w ludzi, w przyjaźń, w dobry los i szczęście, które wraca do tych, którzy mają odwagę robić to, co słuszne, a nie to, co popularne.
Spojrzał na swój lśniący miecz, w czarnej błyszczącej drewnianej pochwie – ukochany przedmiot, symbol siły dający poczucie władzy nad swoim losem i życiem, choć jako RONIN czyli samuraj bez Pana nierzadko w imię przetrwania czy też żądzy sukcesu płynącego z pychy lub poczucia władzy nad życiem innych, tak często umoczył klingę swojego miecza we krwi, nierzadko żałując później tak bardzo nieroztropnie podjętej walki. Gdzieś głęboko w środku swej duszy czuł, jak bardzo okłamuje siebie, tłumacząc sobie, widząc w oczach pokonanych strach, że kochał życie na krawędzi i w ciągłym wirze wojny.
Jednak po cichu, w głębi, coraz głośniej odzywał się głos, który nie dał się już zagłuszyć kolejnym zwycięstwem, bogactwem czy zaszczytem – głos, który przebijał się nawet... nawet przez zamroczony alkoholem umysł, gdy topił w sake dziwny smutek, który wracał niczym zły szeląg. Ten głos przypominał mu o tym, jak bardzo był szczęśliwy w innym miejscu – gdy jego zbroja była o niebo skromniejsza, jego dom... choć mały... kiedyś porzucony na rzecz samotnej wędrówki po zaszczyty i władze... skromny... stanowił schronienie. Przypominał mu o marzeniach o rodzinie o domu, do którego chciał wracać zmęczony po całym dniu pracy – o miejscu i marzeniach, które tak łatwo porzucił na rzecz samotnej podróży znaczonej coraz większym bogactwem i trupami swoich wrogów...
Drżący gdzieś w sercu i rozdygotany niczym bambus na silnym wietrze, zdziwiony przypływem tych nagłych uczuć tak bardzo zapomnianych i przez to tak niełatwych do opanowania, dopił w ciszy swój napój i cicho wyszedł z oberży... jednocześnie... podejmując tak niełatwą decyzje o powrocie do miejsca... z którego kiedyś wyruszył.
Tak bardzo pełny obaw o to,... gdzie dojdzie... i czy jego starzejąca się dłoń...będzie w stanie wykonywać... inne rzemiosło niż to... w którym tak bardzo...wcześniej celował...i... czy potrafi coś więcej niż walczyć ranić i zabijać... żyjąc... z każdą chwilą bardziej...dla pochwały istnienia...i domu...do którego wraca i...tworzy z radością... i siłą... godną samuraja... z każdą chwilą bardziej...w pokoju... i ... miłości... i ... z wiarą w bliskość ... z sobą i ... innymi ... tak lekko i swobodnie... jak płynie... wdech i... wydech... z każdą sekundą bardziej...

Bajki uczestników kursu Praktyk NLP

„Dla Michała" - uczestniczka Praktyka NLP Olga Flis

Dawno, a może całkiem niedawno, w całkiem zwyczajnym miejscu na ziemi, przyszedł na świat miły i wrażliwy chłopiec. Rósł jak drożdżach był pogodny, towarzyski życzliwy,a często pomocny i roześmiany.
Miał wielu kolegów, lecz cieszyło go towarzystwo kilki najbliższych przyjaciół, z którymi chętnie spędzał czas. A czas mijał i mijał. I pewnego dnia chłopiec stał się dorosłym mężczyzną o jasnym i bardzo konkretnym spojrzeniu. W dorosłym życiu założył kochającą rodzinę. Lecz nie wszystko szło bezproblemowo. Mężczyzna czuł, jak coś burzy jego wewnętrzną harmonię. Im bardziej to czuł, tym bardziej „zacinał" się sam w sobie. Robił się chłodny. Trwało to do momentu, aż uświadomił on sobie, coraz bardziej i bardziej, że zgubił radość. Przemyślał to sobie i przełamał obezwładniający go lód. Tak jak dawniej zaczął rozmawiać z otaczającymi go ludźmi. Nawet odważył się poprosić o wyjaśnienie i wskazówki, które umożliwiły mu dalszą pracę. Kiedy znowu poczuł radość, pojawiła się też wdzięczność oraz poczucie docenienia przez pozostałych pracowników. Tak zanurzony w tym ciepłym nurcie życia, mężczyzna popłynął coraz bardziej i bardziej ... ciesząc się z osiągniętych sukcesów ... i osiągał wszystko co dla niego było najlepsze ...

„Przyjemność" - Michał

Pewnego dnia Zosia zapytała mamę:
„Mamo, co to jest przyjemność?"
O, to ciekawe pytanie: Dla mnie przyjemnie jest wtedy, kiedy słyszę nastrojową muzykę delikatnie płynącą do moich uszu. Gdy czuję zapach pomarańczy oraz gdy mam chwilę dla siebie.
A przyjemność jest tylko dla jednej osoby? - zapytała Zosia.
Nie. Przyjemność sprawia mi, gdy pozwalam, aby ktoś mnie obsługiwał, dotykał mnie, masował. Byłam kiedyś na masażu kamieniami i to było ... bardzo przyjemne. Ciepłe kamienie poukładane wzdłuż mojego kręgosłupa dały mi rozluźnienie i odpoczynek. Nie musiałam w tej chwili nic robić i poczułam wtedy ogromne odprężenie. Nikt niczego ode mnie nie chciał i to było cudowne. Gdy tylko mam ochotę, wracam do tej sytuacji w pamięci i sprawia mi to ogromną przyjemność...

„Spełnienie" - E.

Być może któregoś wieczoru będziesz sam na sam w towarzystwie Twojej ukochanej żony. Przy blasku księżyca, zapachu świec, smaku czerwonego wina ... Gdy możesz spojrzeć na swoją żonę i poczuć radość, przyjemność, wdzięczność za spędzone z nią chwile. Być może jeszcze nie teraz ... za moment ... tak jak płynie Twój wdech i wydech ... poczujesz miłość ... radość i szczęście ... dumę ... że masz obok siebie tak wspaniałą wyjątkową i tak cudowną, i spontaniczną osobę, dzięki której wiesz, że możesz ... poczuć się szczęśliwy ... radosny ... wyjątkowy ... I być może ... jeszcze nie w tym momencie ... uświadamiasz sobie ... że chcesz ... jak najwięcej takich chwil i ... być może sam zapragniesz zrobić niejedną niespodziankę dla swojej ukochanej żony. I będziesz czuł miłość ... radość ... i spełnienie ... Z całego serca życzę tego Tobie!

 

*** - M.

Za górami, za lasami za siedmioma rzekami stał piękny nowy dom. A w tym domu mieszkało młode małżeństwo. Pewnego dnia żona pojechała rano do piekarni po pieczywo, aby przygotować śniadanie dla męża. Był to dzień pochmurny i deszczowy, lecz gdy żona usiadła i zaczęła rozmyślać o swoich celach, nagle zza chmur wyłoniło się ogromne słońce. Żona z każdą chwilą bardziej ... czuła radość ... przyjemność ... i ... energię. Być może jeszcze nie w tej chwili ... skupiła się na swoim oddechu ... z każdą chwilą bardziej ... czuła delikatność i przyjemność swojego celu ... stawał się dla niej coraz bardziej konkretny ... klarowny i wyraźny ...

 

*** - N.

Pewnego razu zobaczyłaś z daleka tłum ludzi. Zachowana odległość między Wami była dla Ciebie bezpieczna. Usłyszałaś muzykę, zobaczyłaś zieloną trawę, która jest zielona, nasycona , żywa. Poczułaś lekki wiatr – świeże powietrze, które było rześkie. Zobaczyłaś słońce, które padało na Twoją twarz ... i gdy tak doświadczasz... przyjemności płynącej z natury ... jesteś zrelaksowana ... twoje ciało się rozluźnia ... oddech jest głęboki i spokojny ... I być może jeszcze nie teraz ... jeszcze nie w tej chwili ... czujesz ... jak napływa do Ciebie dobre samopoczucie ... i radość i ...z każdą chwila bardziej ... stajesz się świadoma ... i czujesz się szczęśliwa ... bezpieczna i żywa ...

 

„ Urodzinowa Niespodziewajka" - E.

Była sobie dziewczynka, blondynka z długimi warkoczami, o imieniu Natali. Było w niej dobro, którego doświadczała każdego dnia i z każdą chwilą bardziej...
Pewnego dnia wyruszyła w podróż urodzinową do innego kraju, w którym działo się wiele miłych i śmiesznych dla niej rzeczy. Gdyż jest ciekawa tego świata i tego, co być może się wydarzy ...
Jej oczy robią się ciekawe, kąciki ust się podnoszą ... Podczas tej podróży, gdy wraca do domu... jej ciało rozluźnia się... oddech staje się głęboki, i być może ... serce bije coraz mocniej... gdy wchodzi do swojego domu, nieświadoma tego jeszcze, co może się wydarzyć i nie skupia się być może ... na swoim oddechu... ale za jakiś czas ... podczas gdy wchodzi do swojego domu i nagle nieświadoma tego ... co może się zaraz wydarzyć... i już za moment ... gdy jest w swoim ulubionym miejscu... czuje ... jak łatwo płynie jej oddech i czuje ... niesamowitą radość ... podczas gdy... widzi w swoim domu znajome twarze... uśmiechniętych i radosnych gości ... biją jej brawo i śpiewają sto lat. I zaczyna czuć radość ... szczęście ... i czuje się kochana ... i szczęśliwa i ... wie ...że ma wokół siebie wspaniałych przyjaciół. Jej oczy robią się jasne i radosne... a usta chcą śpiewać z radości. Policzki pełne są radości ... a ciało rozluźnia się z każdą chwilą ... bardziej ... I w tym momencie tak ważnym dla niej dniu... uświadamia sobie... że to najpiękniejsze urodziny – niespodzianka w jej życiu. I być może ... chwile radości ... miłości... szczęścia i tego ... co dla niej najlepsze ... spotykają Natali każdego dnia ... do końca świata i jeden dzień dłużej !!!

 

*** - N.

Za górami, za lasami żyła sobie śliczna księżniczka. Mieszkała w ogromnym zamku, otoczona najbliższą rodziną. Jej król – tata oraz królowa – mama kochali swoją księżniczkę z całego swojego serca. Królestwo, w którym mieszkali, było bardzo dużych rozmiarów. Liczyło 40 komnat, 10 łazienek oraz 3 kuchnie. Aby panował w nim porządek, musiało być zaangażowanych bardzo dużo osób. Służba, kucharze, lokaje. Zawsze dwa razy do roku organizowano generalne porządki w zamku. Zamiatanie, mycie podłóg, ścieranie kurzy oraz przede wszystkim mycie okien było bardzo dużym wyzwaniem dla mieszkańców zamku. Księżniczka już od młodych lat zawsze angażowała się w pomoc w sprzątaniu. Pomimo iż tata – król i mama – królowa mówili księżniczce, że nie musi brać na siebie tego brzemienia, i w zamian za to pójść sobie odpocząć, pospacerować po przepięknym ogrodzie lub spędzić czas z najbliższymi przyjaciółmi, księżniczka i tak decydowała się na sprzątanie. Pewnego dnia, gdy zbliżał się dzień porządków, księżniczka musiała pilnie wyjechać z zamku. W pierwszej chwili było jej żal, ale później sobie pomyślała, że fajnie na chwilę oderwać się od murów swojego zamku i zobaczyć inne miasto. Podczas nieobecności księżniczki do zamku przyszło dużo mieszkańców. Słysząc, jak księżniczka zawsze się angażuje w pomoc utrzymania czystości w zamku, postanowili bezinteresownie ofiarować pomoc w sprzątaniu. Gdy zamek był wysprzątany na błysk, król i królowa postanowili urządzić duże przyjęcie dla wszystkich osób, które były zaangażowane w sprzątanie. W dniu przyjęcia księżniczka wróciła do zamku. Kiedy zobaczyła, jak w jej królestwie jest czysto, poczuła ogromną radość i przyjemność. Zrozumiała, że może czerpać od innych dobro, że ma prawo do popełniania błędów i pomimo częstego dawania od siebie dobra, może przyjmować również pomoc bez wyrzutów sumienia.
Księżniczka, od tej pory, za każdym razem, gdy sobie przypomniała ten dzień, czuła radość, spokój, rozluźnienie, lekkość. Z każdą chwilą bardziej ...

 

*** - M.


Być może jeszcze nie teraz, usłyszysz, zobaczysz ... poczujesz ... SZCZĘŚCIE, RADOŚĆ, SATYSFAKCJĘ.
Być może jeszcze nie teraz ... tak jak płynie wdech i wydech ... widzisz ... słyszysz ... czujesz ... MIŁOŚĆ... RADOŚĆ... WZRUSZENIE... Być może to nie jest jeszcze ten moment ... gdy słuchasz tych słów ... czytasz ten tekst i uświadamiasz sobie radość bliskich. Gdy jesteś ciekawa ... co sprawia im radość. Gdy możesz zobaczyć ... tak jak płynie wdech i wydech ... RADOŚĆ ... SZCZĘŚCIE ... zadowolenie bliskich. Gdy chcesz ... w najlepszy dla siebie sposób ... wykorzystać swój wolny czas na zakup ślubnych butów dla córki. I być może nie zawsze tak było że córka chciała rano wstać i pojechać na zakupy ... ty uświadamiasz sobie w najlepszy sposób ... że dzięki wykorzystaniu technik NLP ... córka nie tylko zgodziła się na zakupy, ale również zakupiła wymarzone, idealne buty ślubne. I z każdą chwilą bardziej... możesz poczuć ... SZCZĘŚCIE ... RADOŚĆ i satysfakcję córki i... samej siebie ...
Być może nie skupiasz się teraz na swoim oddechu ... budujesz harmonię w sobie i wpływasz ... w dobry dla nich sposób na bliskich ... Podczas gdy twój nieświadomy umysł daje ci do zrozumienia...jak zachęciłaś przyszłego zięcia do zakupu garnituru ślubnego ... I gdy czujesz RADOŚĆ ... SZCZĘŚCIE ... satysfakcję ... słyszysz głos swojej córki i słowa ... mamusiu dziękuję ... bardzo cię kocham ... wywołuje to w Tobie Radość, SZCZĘŚCIE i wzruszenie ...
Ty sama widzisz ... i ... wiesz co jest dobre dla ciebie i bliskich.

 

„ Czy można marzyć ?" - Michał

 

Dawno, dawno temu na obrzeżach miasta mieszkał piesek o imieniu Olek. Była to piękna, zielona okolica, sporo tam było drzew, krzewów i zakamarków, w których ten mały psiak wprost uwielbiał się bawić. Olek szczególnie upodobał sobie deptak wzdłuż rzeki. Mógł tam biegać godzinami, węszyć, zakopywać, odkopywać i szukać, a gdy się zmęczył kładł się pod drzewem i obserwował pływające w rzece kaczki. Marzył, aby tak jak one pływać tam i z powrotem wzdłuż brzegu. W wyobraźni czuł przyjemny chłód wody na łapach i widział siebie jak ściga się z kaczkami po kawałki chleba, rzucane przez dzieci. Kiedy pewnego dnia opowiedział o swoim marzeniu swoim kolegom i rodzinie, ci zaczęli z niego drwić. Od tamtego czasu słyszał od nich zdania w stylu „ A po co ci to pływanie?", „Psy nie pływają", „Nie dasz rady" i „Nie potrafisz". Olkowi było smutno i przykro, chciał, żeby go wspierali i wierzyli, że kiedyś nabędzie upragnione umiejętności.
Pewnego dnia, tak się zdenerwował na to dogryzanie, ze wkurzony i ze łzami w oczach wybiegł do lasu. Biegł przed siebie ile sił w łapach, chciał być jak najdalej stąd. Po paru minutach takiego biegu zdał sobie sprawę, że nie wie, gdzie jest. Olek zatrzymał się i rozejrzał wokoło. Nie znał tej okolicy i zaczął szukać jakiegoś charakterystycznego punktu.
Spostrzegła to siedząca wysoko na gałęzi sowa. Obserwowała go od dłuższej chwili jak biegnie na oślep, przed siebie. Teraz psiak kręcił się wkoło, więc sowa postanowiła dowiedzieć się co robi.
- Zgubiłeś się? - zapytała.
- Ja ... Biegłem, biegłem i teraz nie wiem gdzie jestem ... A ty kim jesteś ? - odpowiedział Olek .
- Jestem sowa Wanda, mieszkam tu od lat. Dokąd chcesz dotrzeć?
W tym momencie Olek przypomniał sobie jak znajomy kot opowiadał mu o puchaczu Wandzie, podróżniczce znanej z dobrego serca i mądrych rad.
- To ty jesteś tą podróżniczką, która obleciała cały świat? - zapytał Olek.
- Och to było zaledwie kilkanaście państw, ale tak, to ja. - oparła Wanda.
- Mam problem i właśnie przed nim uciekam ... - powiedział psiak.
- Ooo, a cóż to za problem? - zaciekawiła się Wanda.
- Śmieją się ze mnie, że nic nie umiem. - z miną zbitego psiaka odpowiedział Olek.
- A jest to prawda? - spytała sowa.
- Niestety tak.
- A czy to nie jest tak, że potrafisz kopać, szukać i do tego szybko biegać?
- No w sumie tak.
- Więc są rzeczy które potrafisz robić?
- No tak.
- Czyli nieprawdą jest, że nic nie potrafisz ?
- No tak!
- Więc z czego dokładnie się śmieją?
- Że nie umiem pływać.
- Rozumiem, a próbowałeś kiedyś?
- W sumie nie.
- A możesz spróbować?
- Chyba tak.
- A czy to jest tak, że zwierzęta jak my, mogą popełniać błędy?
- No tak.
- I może im się coś nie udać?
- No może.
- A tobie się też coś może nie udać?
- No tak.
- Okej ... a można robić rzeczy, które nie krzywdzą innych?
- No chyba można.
- A można robić rzeczy, które nie krzywdzą innych, nawet gdy oni tego nie pochwalają?
- No chyba tak.
- Czyli możesz mieć swoje zdanie, w sprawie która innych nie dotyczy?
- Tak, mogę.
- A czy inni mogą mieć swoje zdanie ?
- Mogą.
- A czy zdanie innych musi ci się zawsze podobać?
- No w sumie nie.
- Chciałabym podsumować, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Czy to jest tak, że możesz popełniać błędy i nie martwić się opinią innych?
- No tak!
- A czy jeżeli coś nie wyjdzie, można spróbować kolejny raz?
- Można.
- Co w takim razie powstrzymuje cię przed nauką pływania?
- Hmmm ... w sumie nic ...
- Chcesz zatem spróbować?
- Tak, chcę!
- A możesz to zrobić?
- Tak, mogę!
Olek poczuł jak spełnia się jego marzenie. Zobaczył siebie nurkującego i pluskającego się w krystalicznie czystej rzece. Zrozumiał, że może spróbować i nic się nie stanie jak się nie uda. Przecież można spróbować jeszcze raz. A nawet kolejny raz, przecież kiedyś na pewno się uda. A zdanie innych? No cóż, w tej kwestii nie będzie więcej pytał. Olek wie, co trzeba zrobić.
- Jeszcze dwie rzeczy – powiedziała sowa. Idź wzdłuż tych drzew z zielonym znaczkiem, to szlak prowadzący nad rzekę, trafisz tam bez problemu.
- A druga sprawa? - zapytał Olek?
- Jak już będziesz nad rzeką pytaj o kaczkę Matyldę, to moja dobra znajoma, da ci parę wskazówek odnośnie pływania.
- Och, cudownie! - ucieszył się psiak. Dziękuję ci za pomoc! Naprawdę jesteś mądra, tak jak to mówią inne zwierzęta!
- Ale ja nic nie zrobiłam – uśmiechnęła się sowa. Zadałam ci raptem parę pytań, ale widzę jak... z każdą chwilą... z każdym krokiem bardziej... być może jeszcze nie teraz... ale w swoim tempie... uczysz się pływać. A teraz już leć do Matyldy, widzę , że jesteś gotowy.
- Tak, już nie mogę się doczekać, dziękuję jeszcze raz! - powiedział Olek i pobiegł wzdłuż wyznaczonej trasy.
A Wanda przymknęła oczy na krótką drzemkę, kto by pomyślał, że rozmowy mogą tak męczyć...

 

Copyright © 2013 Homosum - Wszelkie prawa do serwisu zastrzeżone.