Zaloguj się do bukmachera Mostbet już dziś i uzyskaj maksymalną przyjemność i zysk z zakładów sportowych i gier online w Polsce. Tutaj znajdziesz najlepsze kursy na wydarzenia sportowe, a także różne bonusy i promocje, darmowe zakłady, darmowe spiny i kody promocyjne od Mostbet. Nasza strona jest łatwa i prosta w obsłudze, a nasz zespół profesjonalistów opracował dla Ciebie aplikację mobilną Mostbet, dzięki której obstawianie stanie się jeszcze wygodniejsze.
HOMOSUM Ośrodek Psychoedukacji

HOMOSUM jest organizacją zrzeszoną w Polskiej Federacji Psychoterapii.
HOMOSUM jest zarejestrowaną placówką szkolnictwa niepublicznego.
HOMOSUM posiada status niepublicznej poradni psychologiczno - pedagogicznej.
HOMOSUM jest w rejestrze przedsiębiorców prowadzących pracownię psychologiczną.

logo HOMOSUM
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.rodzinagk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.motylgk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.mostgk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.golebiegk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.drz_1000x300gk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.okna_1000x300gk-is-94.jpglink
Loading…

Ustawienia systemowe rodzin i firm

Ustawienia systemowe rodzin i firm wykorzystują fenomen możliwości przeżycia i "uzdrowienia" określonych relacji w bezpiecznej sytuacji poza rzeczywistym konfliktem. Poprzez określoną symboliczną pracę uczestnicy mogą uporać się z wieloma niszczącymi dla nich kontaktami, nie angażując bezpośrednio osób, których one dotyczą. Przeżycie, z pewnego dystansu, z pomocą innych uczestników oraz emocji dotyczących konfliktowej sytuacji pomaga zobaczyć szereg przyczyn i zależności, zrozumieć źródło konfliktu i pozbyć się ciężaru.

Fenomen tego typu pracy polega na tym, że często zmiana stosunku do problemu i pozbycie się niszczących emocji polepsza relację w rzeczywistym świecie -w rodzinie, pracy, uwalnia od stresu , a napięcie wokół konfliktu znika. Ustawienia systemowe rodzin i firm mają charakter grupowej psychoterapii i poza emocjonalną ulgą przynoszą też poprawę w wymiarze duchowym. Ustawienia systemowe dotyczą też firm, gdyż, poprzez wiele nierozwiązanych konfliktów w naszym najbliższym otoczeniu, często przenoszonych z pokolenia na pokolenie - mamy tendencje do spotykania ustawicznie określonego typu ludzi na naszej drodze życia i powielamy często ten sam schemat nierozwiązanych zależności, prowokując takie a nie inne reakcje innych na nas.

Warsztaty rozwoju osobistego

Warsztaty rozwoju osobistego dotyczą szerokiej tematyki skupionej wokół pracy z własnym wnętrzem – uczestnicy, poprzez różne techniki oddziaływania, mogą sięgnąć do swoich wewnętrznych zasobów po to, by w pełni je wykorzystywać i dzięki temu osiągać sukces i zadowolenie w wielu dziedzinach życia. Warsztaty rozwoju osobistego mają za zadanie odkrycie lepszych i skuteczniejszych strategii radzenia sobie w życiu:

  • w sytuacjach stresowych;
  • w komunikacji z innymi - by być lepiej rozumianym i z sukcesem realizować swoje potrzeby;
  • w rozumieniu innych - by łatwiej docierać do ich potrzeb.

Na warsztatach rozwoju osobistego uczestnicy niejednokrotnie odkrywają własną, zapomnianą kreatywność i - poprzez symboliczne prace, wykorzystujące techniki artterapii - mogą w łagodny i fascynujący sposób twórczo pracować nad swoim wewnętrznym potencjałem. Na warsztatach rozwoju osobistego często wykorzystywane są techniki dramowe pracy z ciałem i ruchem. Warsztaty rozwoju osobistego skupiają się nie tylko na pracy z umysłem logicznym, a także, a może przede wszystkim, na twórczej stronie człowieka, pracy z wyobraźnią i naszym "wewnętrznym doradcą".

Życie zwyczajne (autor: Basia)

Oto ciekawy i odważny opis zmagań z chorobą, własnymi myślami i przekonaniami, opis walki i oswajania siebie oraz rzeczywistości. Opis wrażliwej natury, determinacji; świadectwo wielkiego, świeżo odkrywanego talentu, mądrości i dialogu z własnym alterego. Trochę z humorem, trochę ze smutkiem - tak pisze Basia...

Życie zwyczajne

Idąc ulicą kochany człowieczku,
Może byś mnie nie zauważył,
Pomimo wielu w mym życiu wrażeń.
Miałam, a i jeszcze wiele przede mną,
gdyż jeszcze nie całkiem jestem zdrowa,
Choć wierzę w to ogromnie,
Że już wkrótce zapomni choroba o mnie.
No to już wiesz w tym momencie,
Że byłam w swym życiu na pierwszym zakręcie,
Zakręcie w który się wgłębiałam,
Na szczęście się nie poddałam.

Dobra, przejdźmy do sedna sprawy
I nazwijmy po imieniu
TO, co mi życie zmieniło w mgnieniu.
Wiedz zatem mój drogi,
Że anoreksja wkroczyła w me progi.
Choroba to straszna kochani!
Wszystko jest jeszcze dla mnie świeże
I teraz raduję się szczerze,
Że najgorsze mam już za sobą,
A przed – naukę życia na nowo.

Nie mam planu, ani koncepcji,
Nawet jeszcze nie wiem co tu chcę umieścić.
Poniżej znajdziesz trochę chaosu i plątaniny,
Opis wydarzeń co wczoraj i dziś się wydarzyły.
Wszystko to nawet dla mnie jest niewiadomą,
Ale już teraz powiem Tobie prawdę nieskończoną,
Że będziesz poznawał moje radości, smutki i marzenia,
Poznasz me oblicze, które wciąż się zmienia.
Traktuję to jak lekarstwo, najlepsze na świecie,
Kto wie, może Wy podobnie to potraktujecie.

Pragnę przedstawić Ci moją historie,
Która wpłynęła na moje życie
W sposób pozytywny, powiem Tobie skrycie.
Dla mnie choroba, mimo swej podłości,
Przyniosła mi bardzo wiele radości.
O Matko, nie myśl sobie,
Że ja dziewczyny sprowadzam na złą drogę.
Ja nie namawiam do chudości,
Ale nie zamierzam też opisywać wcale,
Jakie w czasie choroby miałam obyczaje.
Wiem przecież, bo chora od zawsze nie byłam,
Że historiami chorych się nie martwiłam.
No bo jak to taka inteligentna Basia,
Może kiedyś w kościotrupa się przeistaczać.
A i na początku mojej chorobowej drogi,
Miałam „głęboko” wszystkich przestrogi.
Dla mnie słowa tych przestróg były bardzo płytkie,
A wręcz myślałam, że jedna czy druga mi zazdrości,
No bo w końcu traciłam swoje krągłości.

Leczę się od kwietnia jedenastego
I miałam to szczęście spotkać psychologa świetnego.
Bo anoreksja to nie choroba o jedzeniu,
Ale o własnej osoby lubieniu.
O tym, że człowiek choć zewnętrznie bystry, silny i nie wiem jeszcze jaki,
W wnętrzu jest totalnie nijaki.
Nie lubi siebie, a wręcz nienawidzi,
A i swą osobą wszystkich wokół brzydzi.
I nie ważne czy Zosia z krzywym nosem, czy Ula nie chuda,
Im na pewno w życiu się uda.
To one znajdą wielkie miłości.
A ja nie zasługuję na te przyjemności.
Sama nie wiem skąd to wszystko wynika,
Ale w udręczaniu samej siebie mogłabym dostać wzorowy certyfikat.

Nie jestem jeszcze całkiem uleczona,
Ale już czuję się jak nowo narodzona.
W czasie tej mojej wędrówki do słońca,
Nauczyłam się jak żyć – tak do końca.
Jak żyć w miłości, szczęściu i radości,
Nie zapominając też o przytomności.
Uczę się jak kochać siebie i jak dodawać sobie pewności,
Że zasługuję na szacunek i tolerancję ludzkości.

W czasie terapii nauczyła mnie Maja,
Jak mogę ze sobą rozmawiać,
Jak spędzać czas z sobą samotnie
I jak okazywać swoje emocje.
Nauczyłam się też wiele,
Jak ważni są w mym życiu prawdziwi przyjaciele.
Mogę szczerze o sobie powiedzieć,
Że Tych przyjaciół poznałam w biedzie.
Okazało się więc mój miły, że pewna długowłosa osóbka,
Mimo iż od kilku lat mi znana tylko, że za koleżankę uważana,
Właśnie TYM ogromnie ważnym człowiekiem się stała
I jeśli tylko Ona będzie chciała,
Pragnę by ta przyjaźń na wieki przetrwała.
Jest jeszcze ktoś wzrostu niskiego i włosa krótkiego.
To Ona kochana, mała, musiała znosić moją osobę,
Od samego początku wchodzenia w choroby drogę.
Chyba tylko ona dla mnie wtedy istniała
I słuchając, przy życiu trzymała.
Chciałam ją w tym miejscu gorąco przeprosić,
Za wszystkie humorki jakie musiała znosić.
I za to, choć pewnie tego nie wie,
Że wielką złość wzbudzała we mnie.
Oczywiście jest wiele innych osobistości,
Dla których zawsze będę mieć moc serdeczności.
Jest wśród nich wiele bliskich koleżanek,
Które stawiałam w niezręcznej sytuacji
Opowiadając o swej drodze walki.
Biedaczki nie wiedziały co powiedzieć,
Bo każde słowo mogło mi zaśmierdzieć.
Radziły sobie jednak wzorowo
I pomogły choć pewnie nie wiedzą jak mocno.
Każdy zrobił dla mnie wiele – szczerze,
Że aż czasami sama w to nie wierze.
I jest też Ciocia moja miła,
Która wielu rzeczy mnie nauczyła.
Bóg Ją w odpowiednim czasie przysłał do mnie
Bo wiedział jak pomocna mi będzie ogromnie.
Celowo na koniec zostawiłam Mamusię,
Której zasług wypisywać tu nie muszę.
Powiem całkiem prosto,
Że jestem rozradowana, będąc tak mocno przez kogoś kochana.

Wiesz, całkiem niedawno, bo zaledwie wczoraj,
Uświadomiłam sobie w czym tkwi słabość moja.
Jestem w pełni świadoma, że jest to problem rozmiaru wielkiego
I potrzebuję jeszcze czasu do zwalczenie go ostatecznego.
Bardzo, ale to bardzo boję się samotności.
I nawet nie boję się tego, że kiedyś zostanę sama,
Ale tego, że ciągle jestem wykorzystywana.
Boję się tego, że On, czy Ona pamiętają o mnie,
bo dziś jestem potrzebna im ogromnie.
Lada dzień osiągną to co chcieli,
A mnie wpiszą w rubryce: „przeminęli”.
Wstydzę się bardzo tej paranoi,
Bo wiem, że pewnie Ich to boli,
Walczę z tym, nawet nie wiesz jak ostro,
I uda mi się, gdyż chcę tego mocno.
Już drzwi lekko uchyliłam dnia, kiedy zdałam sobie sprawę,
Że to niemożliwe, by Przyjaźń traktowali jak zabawę.
W nic tak jeszcze nie wierzyłam
I w sercu swym pewne postanowienie zrobiłam,
Że nie dla siebie, ale dla Nich to zrobię…
…będę zabijać tę paranoję.
W szczególności zrobię to dla swej Bratniej Duszy,
Bo choć to przekonanie władzę nade mną sprawuje,
Bólu, że Cię wtedy ranię, nie wytrzymuję.

W czasie tej mojej, wciąż trwającej wędrówki,
Zdarzały mi się dość często smutki.
Przyznaje, że było mi to czasem na rękę,
Gdy znajomi widzieli moją udrękę.
Najgorzej było właśnie wówczas,
Kiedy dobry okres trwał zbyt długi czas.
Wówczas ja, jak jakaś wredna osa
Lubiłam wszystkim wchodzić do nosa.
I cieszył mnie wyraz ich twarzy ogromnie,
A robiłam to, by nie zapomnieli o mnie.
Taki dzień może zdarzyć mi się co drugi wtorek,
Ale ja już się go nie boję,
Bo choć wiem, że najchętniej wtedy,
Przysparzałabym wszystkim biedy,
Staram się ukraść sobie wtedy minut kilka
I pomyśleć, skąd ta moja kwaśna minka.
Dlaczego cieszy mnie, że ranię kogoś ogromnie?,
Jak bym się czuła gdyby tak robiono w stosunku do mnie?
I coraz lepiej odpowiadam sobie na bardzo trudne pytanie:
Jaki cel ma to moje zachowanie!
O wiele łatwiej jest walczyć człowiekowi
Z problemem którego źródło potrafił wyłowić.

Jestem mądrzejsza niż dziś rano.
A skutkiem wzrostu mojej mądrości,
Po raz kolejny jest przypływ emocji.
Byłam na wizycie u psychologa,
Diametralnie innej niż ta zeszłotygodniowa.
Zresztą nie pamiętam kiedy to ostatnio
Wzruszyłam się tam tak bardzo.
Rysowałam tam linię życia swego,
Linię tego co było, jest teraz i czasu przyszłego.
To co będzie narysowałam tak optymistycznie,
Że ktoś mógłby powiedzieć: „wstydź się”.
Najważniejsze jest podsumowanie tej wizyty,
Że waga, ciało i jedzenie,
Poszły niejako w zapomnienie.
Pewnie, że działają te czynniki na mnie wciąż niemało,
Ale łez z mych oczu nie wyciskają.
Przy innych tematach ściska mnie w żołądku,
I pewnie jest to reakcja całkiem w porządku.
I mimo, że jest tam też zazdrość i smutek
To radość mi one sprawiają.
Bo z głowy śmieci wymiatają.
Jedzenie nie spędza mi dziś snu z powiek,
Ale sprawy inne – ludzkie, Tobie powiem.
Zdejmuję z siebie pancerz, jak to ktoś ujął słodko,
I jestem szczęściarą, że pozwalam żyć emocją.
Bo to, że są to odczucia jakie każdy kiedyś poczuje
I te, czy tamte pewnie Ty skrytykujesz.
Powiedziano mi, że mam do nich prawo,
I spytana, czy ciężko Ci z tym bardzo.
Jest ciężej nawet od czasu tego,
Kiedy walczyłam z przełknięciem kawałka chleba małego.
Początkowo myślałam, że to sensu nie przypomina,
Że choroba łagodniejsza była
niż dzisiejszego, zdrowszego życia godzina.
Prawdy szukać należy po innej stronie,
Czy do chorej duszy dochodziłyby te radości, smutki
I cierpienia małe moje?
Jak każdy, mam też swoje marzenia,
Które wydawały mi się niemożliwe do spełnienia.
Teraz już nie jest tak tragicznie,
Bo wiem, że któreś mogą stać się rzeczywiste.
Wiem też, że mam wpływ na spełnienie większości,
Trochę inaczej jest, gdy marzę o uczuciu miłości.
Boję się, że pustka w sercu zostanie
I, że nie powie mi nikt, nigdy: Kochanie.
Kiedyś kochać nie umiałam,
I gdy serce ktoś otwierał – ja uciekałam.
Cierpię teraz, dosyć mocno
I klnę po cichu na siebie,
Bo zależało mi na kimś skrycie,
Jak bardzo, On pewnie nie wie.
On też serce chciał otworzyć,
Ale nie wiedział, czy może to zrobić.
I mimo, że czułam w sercu wielkie gorąco,
Bałam się tego uczucia bardzo, bardzo mocno.
Wygląda na to, że szanse swe zaprzepaściłam,
Ale wówczas na miłość gotowa nie byłam.
Że kochać potrafię, już wiem od czasu pewnego,
Ale czy mnie pozwolę kochać…
…nie wiem, nie wiem tego.

Ciężko mi się żyje od dłuższego czasu,
Jest mi gorzej niż na początku.
Może to tylko chwilowe wrażenie,
Ale psychicznie zjada mnie, raniąc niezmiernie.
I wszystko przez to, że waga do góry ruszyła,
Choć mnie na to nie nastawiła.
I nienawidzę jej w szczególności
Za to, że ten ruch był aż tak ogromny.
I za to, że nie wiedzieć czemu
Ma głęboko prośby, błagania i słowa moje:
„stój, ja się naprawdę boję!”
I choć wiem, że winić mogę psychikę
I pewnie też samą siebie,
Bo to ja poprzez swoje myśli, słowa i czyny
Znowu znienawidziłam swoje krzywizny.
Nie potrafię funkcjonować normalnie
Do tego stopnia, że rezygnuję z wydarzeń ważnych dla mnie.
Boję się wejść do sklepu i przymierzyć spodnie,
Bo nie chcę powiedzieć:
przepraszam, ten rozmiar jest za mały dla mnie.
Wracają lęki te sprzed pół roku,
Kiedy jedzenie wzbudza we mnie wielki niepokój.
Nie potrafię zjeść czegoś w restauracji,
Bo wstyd mi w takiej sytuacji,
Kiedy to dostając sałatkę czy kurczaka,
Jest tam coś, co do drgawek mnie doprowadza.
I nie potrafię powstrzymać łez przychodzących
I wytrzymać tych spojrzeń ludzi jedzących.

Z tymi problemami muszę sobie radzić sama,
A uwierz, to niewiarygodna męka,
Ale Mama, Tata czy przyjaciół zgromadzenie,
Musieli by mi zrobić prześwietlenie,
Bo cały ból, rozpacz i choroba,
Siedzą już tylko w środku,
A nie winiąc nikogo,
bo winić nie chcę i nie mogę,
dla większości jest tak:
zniknął szkielet – więc pokonałam chorobę.

A ciało jest dla mnie jak sinusoida:
Kiedyś grube i obtłuszczone,
Z czasem coraz piękniejsze – mimo iż wychudzone.
Teraz sięgam ponownie w dół tego wykresu
I czuję się oszukana,
Wszyscy przecież zapewniali…
Przytyj do 59-ciu, a waga potem będzie stała.
To co kiedyś wychodziło mi wzorowo,
Mianowicie stała waga, no i jej spadek,
Teraz jest to dla mnie kosmosem
I pewnie to nie przypadek.
Bo ciało moje się boi
tych moich krętactw i przeliczeń,
i chomikuje wszystko co mam pod ręką,
bo Go nie oszukam,
że wciąż o tych krętactwach myślę.
I czuję się słaba i zmęczona po prostu,
Bo mam prawo do tego, choć mnie to upokarza,
Muszę sobie poradzić, przecież nie mogę „dać ciała”.

Dziś wigilia Świąt Bożego Narodzenia
Dziś spełniają się marzenia.
Dzień ten przez wszystkich z niecierpliwością oczekiwany,
Dla mnie oczekiwany z uczuciem obawy.
Szczególnie wczoraj bałam się ogromnie,
Co zrobię na widok stołu zastawionego tak przesadnie.
Miałam drgawki i bóle brzucha,
Wszystko wkoło zaczęło mnie wkurzać.
To minęło, choć wcale nie od razu,
Ale dziś zasiadałam do stołu w spokoju i bez urazy.
W dodatku moja kochana rodzinka,
Sprawiła mi takie prezenty,
Że bardzo wesoła była moja minka.
I tu nie chodzi o cenę prezentu,
Choć i ta wcale nie była mała,
Ale o fakt, że przeczuli, co bym dostać chciała.

Czas Świąt, był dla mnie czasem miłym i radosnym,
Czasem w którym pozwoliłam żyć myślą,
Kiedyś karygodnym.
Nie chcę, aby te słowa były formą wyliczanki,
Ile przyjaciela u tej czy tamtej koleżanki.
Nic nie poradzę jednak na to,
Że większość – w tym i ja sama,
Żyje w przekonaniu,
Że jest tylko jeden przyjaciel…
…zwierzasz się innemu – mów do siebie draniu.
Ja, mimo wielu obelg, które sama do siebie kieruje,
Słowem tym się nie „obdaruje”.
Pamiętacie tę Małą osóbkę,
To też mój przyjaciel, mówiąc najkrócej.
I choć trochę głupie pewnie się to wydaje,
Że ktoś czyimś przyjacielem z dnia na dzień się staje,
Ja do tej myśli dojrzewałam długo
Bo bałam się, że będę paskudą,
Lubiąc jedną i drugą tak samo,
Pewnie dlatego, aby było prościej,
Gdy dziewczynę tą za bardzo lubiłam,
Zapalałam w sobie czerwoną lampeczkę
I myślałam co powie długowłosa,
Kiedy się dowie, że się wesele,
Kiedy przy boku Małej dusza ma się śmieje.
Zobacz jak sama sobie życie utrudniałam,
I nie chciałam uwierzyć, że tam z góry taki prezent dostałam.
I wiem, że przyjaźń to nie sprawdzian z wiedzy o osobie,
To nie maraton, czy wyścig
w którym wygrywa ten, do kogo częściej dzwonie.
I choć częściej widuję Ciebie,
choć zwykle dzwonię z płaczem do Ciebie,
choć weekendu u Ciebie nikt nie zepsuje,
choć wizyty u wróżki tylko z Tobą planuje
To obie Was równie mocno całuję
I dziękuję, że wżyciu Waszym,
Miejsce malutkie zajmuje.

To bez sensu…
Zamartwiać się o kształt tyłka, czy brzucha płaskość,
Zamartwiać się i kombinować.
Kombinować na czym by tu zaoszczędzić,
Czego nie zjeść, by kolejny kilogram wypędzić.
Zwykle te wszystkie zamiary i postanowienia
Są trudne do poczynienia
I zamiast wypędzić…nowy kilogram dodają
I tragiczne wydarzenia rozpoczynają.
I ja chodzę potem smutna i zapłakana,
Że oddala się ta wizja, ma ukochana,
O tym, żeby każdy widząc mnie na ulicy,
Mógł stwierdzić z przekonaniem,
Że laska ze mnie
I pięknie mi z tym ciałem.

Nie przeczę,
dalej mam na swój temat nie całkiem pozytywne zdanie.
Tu chciałabym coś odjąć, tu wysmuklić talię.
Ale już teraz biorąc jedzenie do ręki,
Gdy żołądek w pełni napełniony,
Nie płaczę tak jak dawniej, klnąc jak mnie to urządzono,
Ale krzyczę sama na siebie,
Może trochę brzydko…ty krowo.
I tłumaczę ostro tej drugiej połowie,
Że zamiast zjeść to i humor zszargać sobie
I rozpaczać jaka to ty gruba i przejedzona,
Weź, jeżeli już musisz do ręki marchewkę,
A potem poskakaj przy tej lub tamtej piosence.
I staram się, jeżeli już coś mi we mnie nie pasuje,
Jakoś działać, ale tak rozważnie i pamiętając o tym
W jakie dieta może wprowadzić kłopoty.
I może wkrótce polubię siebie
I wejdę na wagę z wielkim spokojem,
Teraz tego nie robię,
Bo bardzo się jej wskazania boję.

Czasem biję się za swe szybkie działanie,
Za to, że tak szybko podjęłam z chorobą walkę.
Może gdybym poczekała z dwa, trzy miesiące,
Teraz by było łatwiej…wiem, że to obłęd.
Widzisz, strasznie się zachowuję,
Ale ja tak zwyczajnie czuję.
I szarga mną wewnętrzny dylemat,
Gdy w lustro patrząc wymownie,
Na swe odbicie klnę i pluję,
I miłości swego ciała nie przyjmuję.

A najśmieszniejsze jest to, co się wtedy dzieje,
Kiedy wręcz staram się znienawidzić siebie.
Słyszę pochlebstwa, komplementy i inne ważne dla mnie słowa.
Które wciąż nie potrafiły mnie przekonać.
Do czasu, bo…
Już ci podziękowałam,
Prosto, ale nawet nie wiesz jak bardzo szczerze,
Za to, że słowa twe zdążyły,
Za to, że znów w siebie wierze.
Dziękuję za to, że nie mając żądnego moralnego obowiązku,
Powiedziałeś coś, w co wierzyć powinnam od początku.
To, że KOBIETĄ jestem
I miło się na mnie patrzy z przodu i z boku.
I, że szczęściarz Ten,
Komu powiem: Kocham Cię Kotku.

Chyba po raz pierwszy od czasu dłuższego,
Mogę powiedzieć z pełną świadomością i spokojem,
Że kocham siebie, kocham ciało moje.
I choć waga nie wskazuje mało,
Już chyba nie chcę, by to w dół poleciało.
Akceptuję siebie,
Sens życia znalazłam mego,
Znalazłam szczęście,
Potrafię się śmiać, gdy zrobię coś głupiego.
Znów kocham sport,
Znowu kocham aktywne życie.
To daje mi wiele, to sposób na życie.

Odkryłam nowinki w swej skromnej osobie,
Odkryłam radość, talent i wiarę w to co robią.
I choć wcześniej to powiedzieć bym się wahała,
Teraz już wiem, że choroba o mnie zapomniała..
Gdzieś czai się jeszcze cichutko,
Aby trafić w jakąś minutkę moją smutną
I wyskoczyć ponownie,
Pogmatwać me życie,
Ale tak łatwo już tego nie osiągnie.
A tak cichutko zdradzę Ci w tajemnicy,
Że choroba innego wyjścia nie miała,
Niż zapomnieć,
Bo nie wytrzymała siły ode mnie płynącej.
I choćby moc swą skumulowała,
To i tak już by nie wygrała.

Wiesz, nawet tak do końca nie wiem,
Czy trafi choć jedno zdanie z tego do Ciebie.
Wiem, że życie jest zaskakujące
I w całkiem zwyczajnej Twego życia chwili,
Gdy nie będziesz widział wyjścia z sytuacji
Może przypomni Ci się coś co tu napisane
I stwierdzisz jakie proste jest Twego problemu rozwiązanie.
Nie wiem czy płaczesz teraz, czy się śmiejesz,
Czy uwierzyłeś w mego Życia Zwyczajnego dzieje.
Nie zaprzeczaj jednak słowom,
że można urodzić się na nowo.

Copyright © 2013 Homosum - Wszelkie prawa do serwisu zastrzeżone.