Zaloguj się do bukmachera Mostbet już dziś i uzyskaj maksymalną przyjemność i zysk z zakładów sportowych i gier online w Polsce. Tutaj znajdziesz najlepsze kursy na wydarzenia sportowe, a także różne bonusy i promocje, darmowe zakłady, darmowe spiny i kody promocyjne od Mostbet. Nasza strona jest łatwa i prosta w obsłudze, a nasz zespół profesjonalistów opracował dla Ciebie aplikację mobilną Mostbet, dzięki której obstawianie stanie się jeszcze wygodniejsze.
HOMOSUM Ośrodek Psychoedukacji

HOMOSUM jest organizacją zrzeszoną w Polskiej Federacji Psychoterapii.
HOMOSUM jest zarejestrowaną placówką szkolnictwa niepublicznego.
HOMOSUM posiada status niepublicznej poradni psychologiczno - pedagogicznej.
HOMOSUM jest w rejestrze przedsiębiorców prowadzących pracownię psychologiczną.

logo HOMOSUM
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.rodzinagk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.motylgk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.mostgk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.golebiegk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.drz_1000x300gk-is-94.jpglink
http://homosum.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slajdy.okna_1000x300gk-is-94.jpglink
Loading…

Ustawienia systemowe rodzin i firm

Ustawienia systemowe rodzin i firm wykorzystują fenomen możliwości przeżycia i "uzdrowienia" określonych relacji w bezpiecznej sytuacji poza rzeczywistym konfliktem. Poprzez określoną symboliczną pracę uczestnicy mogą uporać się z wieloma niszczącymi dla nich kontaktami, nie angażując bezpośrednio osób, których one dotyczą. Przeżycie, z pewnego dystansu, z pomocą innych uczestników oraz emocji dotyczących konfliktowej sytuacji pomaga zobaczyć szereg przyczyn i zależności, zrozumieć źródło konfliktu i pozbyć się ciężaru.

Fenomen tego typu pracy polega na tym, że często zmiana stosunku do problemu i pozbycie się niszczących emocji polepsza relację w rzeczywistym świecie -w rodzinie, pracy, uwalnia od stresu , a napięcie wokół konfliktu znika. Ustawienia systemowe rodzin i firm mają charakter grupowej psychoterapii i poza emocjonalną ulgą przynoszą też poprawę w wymiarze duchowym. Ustawienia systemowe dotyczą też firm, gdyż, poprzez wiele nierozwiązanych konfliktów w naszym najbliższym otoczeniu, często przenoszonych z pokolenia na pokolenie - mamy tendencje do spotykania ustawicznie określonego typu ludzi na naszej drodze życia i powielamy często ten sam schemat nierozwiązanych zależności, prowokując takie a nie inne reakcje innych na nas.

Warsztaty rozwoju osobistego

Warsztaty rozwoju osobistego dotyczą szerokiej tematyki skupionej wokół pracy z własnym wnętrzem – uczestnicy, poprzez różne techniki oddziaływania, mogą sięgnąć do swoich wewnętrznych zasobów po to, by w pełni je wykorzystywać i dzięki temu osiągać sukces i zadowolenie w wielu dziedzinach życia. Warsztaty rozwoju osobistego mają za zadanie odkrycie lepszych i skuteczniejszych strategii radzenia sobie w życiu:

  • w sytuacjach stresowych;
  • w komunikacji z innymi - by być lepiej rozumianym i z sukcesem realizować swoje potrzeby;
  • w rozumieniu innych - by łatwiej docierać do ich potrzeb.

Na warsztatach rozwoju osobistego uczestnicy niejednokrotnie odkrywają własną, zapomnianą kreatywność i - poprzez symboliczne prace, wykorzystujące techniki artterapii - mogą w łagodny i fascynujący sposób twórczo pracować nad swoim wewnętrznym potencjałem. Na warsztatach rozwoju osobistego często wykorzystywane są techniki dramowe pracy z ciałem i ruchem. Warsztaty rozwoju osobistego skupiają się nie tylko na pracy z umysłem logicznym, a także, a może przede wszystkim, na twórczej stronie człowieka, pracy z wyobraźnią i naszym "wewnętrznym doradcą".

Garść refleksji po pracy… (autor: Wanda Świtała-Rak i uczestnicy spotkań)

Od stycznia do czerwca spotykałam się z trzema grupami pedagogów szkolnych i nauczycieli. Szkolenie było fundowane przez urząd miasta, choć osoby przystępujące do zajęć zgłaszały się dobrowolnie.

Określiliśmy cele i potrzeby uczestników i rozpoczęły się spotkania... Z każdym spotkaniem uczestnicy otwierali się bardziej, stawali się coraz bardziej twórczy... Uzyskując nowe informacje, ćwicząc w małych grupach, poszerzali swój wgląd, ćwiczyli współpracę, ternowali nowe metody wypróbowując na sobie ich wpływ. M.in. uczyli się wykorzystywać w swojej pracy malowanie intuicyjne i symbolikę oraz, tworzone na ich bazie, historie i baśnie. Zbliża się koniec wakacji. Od września zaczynamy drugi etap pracy. Myślę, że przyniesie on nowe owoce odzwierciedlające twórczą inwencję pedagogów i nauczycieli. Spotkania z pedagogami zaowocowały krótkimi opowieściami uczestników i historiami napisanymi na ich bazie. Oto ich teksty, którymi chcą się podzielić w naszej czytelni.

 

Część I

Opowieści uczestniczek grupy szkoleniowej

Dawno, dawno temu za górami , za lasami był świat otoczony barwami. Na tle barw stał piękny dom, wokół którego biegała mała dziewczynka. Miała ona braci – starszych braci. Jeden z nich był sportowcem, drugi lubił obserwować zjawiska przyrody. Pewnego dnia po długiej wędrówce, powrócił on do domu i opowiedział siostrze o przepięknej tęczy, którą udało mu się zaobserwować w czasie wycieczek. Dziewczynka tak bardzo chciała zobaczyć taką tęczę, że zaczęła marzyć o niej. I nagle na dworze zaczął padać ciepły letni deszcz i świecić słońce. Wtedy mała dziewczynka wyszła wraz z bratem przed dom i ujrzała tęczę.
I od tej pory ona również zaczęła obserwować przyrodę.

***

W pewien słoneczny, ciepły i pogodny dzień trzy kolorowe baloniki wyfrunęły na wycieczkę. Miała to być wycieczka całkiem niewinna, nic miało się nie dziać – tylko spokój i harmonia w otaczającym swą lekkością powietrzu.
I było cudownie, radość wręcz pochłonęła trzy kolorowe baloniki. Myślały tylko o szczęściu, które płynęło z ich balonikowego serduszka. Nie spodziewały się, że ktoś lub coś mogłoby to popsuć. Jednak życie lubi niespodzianki, a czasem i te nieprzyjemne. Nagle w tym rozedrganym szczęściem powietrzu pojawiły się dwie chmury. Niestety nie były to łagodne, przyjazne chmurki, które tylko głaszczą balonikowe ciała, ale te roztrzepane, których celem wcale nie jest głaskanie, lecz rozerwanie kruchego ciałka baloników.
Baloniki skupiły się, przylgnęły jeden do drugiego, trzepocąc ze strachu. Czekały już tylko na najgorsze. Wtedy…ciepły powiew „Dobra” owiał przestraszone istoty. Ten sam los, który sprowadził „Zło” posłał uporządkowane, dające spokój powietrze.
„Baloniki, nie bójcie się, jesteście w dobrych rękach. No, już będzie dobrze, znowu możecie być szczęśliwe i dawać swym pięknem radość innym, kiedy tak brykacie kolorowo w powietrzu.”

***

Budził się świt na „Tęczowej Planecie”. Dziwnie, powoli porządkował chaos nocy. Słońce oświetlało jaśniej rozległą dolinę. W środku przestrzeni coś niepokojącego dawało się odczuć w martwej ciszy poranka. Kamień niepokoju, już dawno pokonany przez Starszych, wyglądał jak kawał mięsa olbrzymiego mamuta.
Bogini Opieka wzmocniła swoją czujność, a jej siostra Zgoda uśmiechnęła się do niej serdecznie. Uścisnęły sobie dłonie w odwiecznym geście powitania.
Kamień już nigdy nie zagrozi naszym ludziom. Złe moce otrzymały nauczkę. Możemy budzić nasze dzieci, już czas.

***

Pewnego dnia na plaży pojawił się bałwan morski, któremu wydawało się, że ma władzę absolutną. Jest wyrocznią dla całego świata i nikt nie ma prawa mu się sprzeciwić. Jego wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Był groźny, niedostępny, zdeterminowany. Nie wiedział jednak, a może nie chciał wiedzieć, że świat jest o wiele mądrzej poukładany, niż sądził. Obok zła zawsze istnieje dobro, obok niesprawiedliwości – sprawiedliwość, przeciwieństwem smutku jest radość, a wrogości – przyjaźń. Jednak z jego oczu wyglądało…ciepło. Dotychczas znał tylko smutek, choć był przekonany o swojej mocy i niedostępności. Spojrzał do wody i zobaczył swoje odbicie – dostrzegł tęsknotę widoczną w swoich oczach. Wtedy zapragnął radości i relaksu. Powoli zmieniał swoje przekonania…

***

Zgoda buduje, niezgoda rujnuje – mawiała moja babcia. Mądra osoba i taka przyjacielska, dobra dla wszystkich. Ludzie starzy mają niesamowitą mądrość płynącą z doświadczenia życiem.
Babcia – przyjaciółka, fajnie, co?
Przy starszych osobach jestem jak taki „zielony stwór”, co to mało wie, robi błędy… Chociaż zieleń moja dojrzewa… Z jasnej staje się coraz głębsza. Tak, doświadczenie jest dobrym nauczycielem.
Już nawet często słyszę od innych: „bardzo ładnie, harmonijnie” i wtedy – cieszę się, i już wiem, że życie moje podąża w dobrym kierunku, wiem, że mój statek rozwija żagle… choć czasem jeszcze się boję, że usłyszę: „a co tu robisz, smoku?”

***

Od wielu lat, kiedy świadomie doświadczam życia, widzę, jak różne wydarzenia wpływają na mój charakter, osobowość, system nerwowy, jednym słowem – kształtują mnie, hm…
Kształtowanie kojarzy mi się z budowaniem, choć dziwna to budowla – jest mozaiką różnych budulców mas, materiałów, skrawków i dużych fragmentów.
I tak, patrząc wstecz, cieszę się z każdej przeżytej chwili, bo tamten czas składa się na TERAZ i niesamowicie ekscytująca jest myśl, że teraz składa się na jutro. Więc wiedząc, co było, jak zachowywać się dziś, aby udoskonalić jutro? Wiem jedno: będzie dobrze!

***

Choć czasem w życiu może Cię spotkać coś złego, to zawsze jest szansa na to, że wszystko zakończy się dobrze. Bo jesteśmy w dobrych rękach.

***

Opowieść na bazie historii uczestniczek

Wanda Świtała – Rak

„Być może…”

Morze…Faluje, szumi, pluszcze…czasem tylko drga muskane delikatnym wietrzykiem… spokojny ogrom tajemniczego potencjału…
Teraz lekko połyskuje blaskiem, delikatnie współgra z niebem, słońcem i powietrzem. Zgodny taniec żywiołów, tak harmonijny, jak gdyby boginie Zgoda i Opieka podały sobie ręce, jakby Dobro ostatecznie zwyciężyło… Nawet Bałwan Morski położył się na wznak i kołysze się na delikatnej tafli ogromnej powierzchni… Kamień niepokoju, który pociągnął jeszcze niedawno świat mrokiem, zasłonił tęczę gradową chmurą, leży głęboko zakopany na piaszczystym dnie…
Starsi sprowadzili ład i harmonię…Uspokoili wylęknione serduszka trzech kolorowych baloników, które jeszcze wczoraj dygotały rzucane to tu, to tam nad morską tonią. Bałwan Morski, tak łagodnie wyglądający dziś – TU i TERAZ – kłapał swoimi groźnymi zębami, chcąc rozerwać miękkie, radosne balonikowe ciałka…
Opieka i Zgoda podały sobie ręce.

Świat pracujący teraz na jutro jawi się jak „Tęczowa Planeta” Dobra, Przyjaźni i Miłości… Choć życie lubi niespodzianki dojrzewająca Zieleń biegnie ku Życiu… Ono znów zwycięża, a my, dzień po dniu, być może, budujemy raz po raz nową budowlę składającą się ze skrawków, większych fragmentów lub drobinek różnych uczuć: zachwytu, miłości, lęku, wstydu i… szczęścia… Sklejamy krok po kroku naszą większą lub mniejszą mozaikę i… obserwujemy niezgłębiony, tajemniczy morski świat, być może, morski, a być może ciągle inny… w ciszy i w krzyku Wszechświata…

***

Część II

Opowieści uczestniczek grupy szkoleniowej

Kraina „Jakmarzenie”

Daleko, daleko stąd…za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, była sobie kraina Jakmarzenie. Kraina była zielona, zawsze świeciło słońce, a niebo było lazurowe. Położona była nad ciepłym morzem, a ludzie z tej krainy zawsze byli uśmiechnięci i szczęśliwi. Chętnie ze sobą rozmawiali, mieli czas dla siebie i swoich bliskich, nie znali pieniędzy ani upływu czasu. W sytuacjach trudnych wspólnie rozwiązywali problemy i nawzajem sobie pomagali. Nie było głupszych czy mądrzejszych, brzydszych i ładniejszych, bogatszych czy biedniejszych, a zwierzęta były w społeczności na równych prawach co mieszkańcy krainy.
Wszystkim żyło się wspaniale w dostatku i zdrowiu. Mieszkańcy krainy Jakmarzenie różnili się od siebie, ale każdemu zależało na szczęściu innych.

***

Dawno, dawno temu wydarzyła się dziwna historia. W dwóch sąsiadujących królestwach żyły dwie księżniczki nic o sobie nie wiedząc. Księżniczka Laura byłą bardzo wesołą dziewczynką, uwielbiała godzinami wpatrywać się w otaczające krajobrazy. Księżniczka Rozalinda najczęściej przesiadywała w ogrodzie. Miała tam swoją ulubioną huśtawkę, na której siedząc, wsłuchiwała się w otaczające ją dźwięki: szum drzew, śpiew ptaków, łoskot pobliskiego potoku. Rozalinda, od urodzenia niewidoma, mimo swojego kalectwa, była bardzo szczęśliwa, otoczona gronem przyjaciół.
Pewnego słonecznego dnia dziewczynki spotkały się i poznały. Laura była bardzo zaskoczona, gdy okazało się, że wesoła i pełna życia Rozalinda nie widzi otaczającego ją świata. Przypomniała sobie wtedy opowieść wróżki, która mówiła o bijącym niezwykłym źródle, które ma moc uzdrawiania. Jednak wróżka napominała, że droga do źródła jest bardzo długa i niebezpieczna. Rozalinda słuchała tej opowieści z rosnącym zaciekawieniem. W pewnej chwili postanowiła, że podejmie trud takiej wędrówki.
Wyprawa księżniczki trwała pół roku, jednak pewnego dnia dotarła ona do celu. Napiła się wody z cudownego źródła i… odzyskała wzrok.

***

Gdzieś daleko, gdzie ludzka stopa jeszcze nie stąpała, żyła sobie kolorowa plama. Miejsce, w którym sobie spoczywała było dla niej niezbadanym terenem. Plama całymi dniami leżała w bezruchu ograniczona nieznanym. Pomimo braku ruchu pragnęła wypoczynku. Pragnęła wolności, swobody. Marzyła o tym, żeby się przesuwać po płaskim nieznanym terenie ku miejscom, w których mogłaby poznać coś nowego.
I któregoś dnia…udało się…

***

Pewnego słonecznego dnia spotkały się dwie natury: tajemniczość oraz wątpliwość. Celem spotkania było osiągnięcie równowagi. Różne myśli krążyły po ich główkach – nie wiedziały jak tę równowagę osiągnąć. Nie wiedziały, więc…myślały – myślały długo i namiętnie, ale do dziś nie znalazły odpowiedzi. Może nie ma równowagi między tajemniczością a wątpliwością, a może te dwie natury są zbyt odległe od siebie, by była między nimi równowaga?
Nie wiem, więc…myślę

***

O północy, przy świetle księżyca, zebrała się grupa wtajemniczonych, która utworzyła krąg. Każdy znał swoje miejsce i każdy znał porządek rytuału, który miał nastąpić. Rozbrzmiały instrumenty, którym rytm nadawał tamburyn. Przedziwnie brzmiała ta muzyka – jednych wprowadzała w trans, innym dawała spokój, a jeszcze innych ładowała energią.
Gdy kolejny raz rytmicznie zatrzęsło się tamburyno, wielu ogarnęła wesołość. Każdy czuł swoją wyjątkowość, niezależność, a jednocześnie – więź z innymi. Wszyscy tworzyli zamknięty krąg.

***

Był sobie chłopak – może już mężczyzna, a może jeszcze nastolatek…Był w każdym bądź razie osobą. Chłopak ten nie wiedział, co to radość, miłość i przyjaźń, a ludzie postrzegali go jako bandziora. Mieli do tego prawo, gdyż często nadużywał swojej siły. Jednak gdzieś w głębi serca chłopak odczuwał z tego powodu smutek i żył w stresie, bo tak naprawdę czuł się słaby i niepewny swojej siły, a jego wnętrze histerycznie potrzebowało ciepła i oparcia w drugim człowieku.

***

Historia świata

Dawno, dawno temu, kiedy na świecie jeszcze nie było człowieka – była piękna przyroda, panował spokój i sielanka. Słońce świeciło uśmiechając się, woda szumiała, zwierzęta żyły w stabilizacji bez żadnego zagrożenia.
Jednak gdy pojawił się człowiek, życie się całkiem zmieniło. Powstały dwa światy, które nawzajem się przenikały i uzupełniały. Nastąpiło rozdwojenie, które trochę zmieniło świat – i na lepszy, i mniej przyjemny.

To w naszych rękach jest przyszłość naszej historii.

***

W prezencie na Dzień Kobiet otrzymałam naturalny jesienny bukiet kwiatów, który wprowadził do mojego domu ciepło, a do mojego życia ład i porządek. Kwiaty te wyglądały jak z obrazu wielkiego malarza; kolorystyka – barwy bukietu nastrajały mnie przyjaźnie do życia, dodawały mi energii do działania. Zapach bukietu roznosił się po całym domu rozbudzając zmysły.

***

To, co nas otacza to ŚWIAT – który tworzy CENTRUM naszego życia. Istotną rolą w świecie i możliwością utrzymania się w nim na emocjonalnej, poznawczej i ruchowej bazie jest PRACA. Praca czyni mnie wolną i niezależną. Powoduje, że czuję jedność, którą nazwę JA i ŚWIAT.

Wszędzie, gdzie jestem, otaczają mnie ludzie (dobrzy i źli) i tak tworzymy GRUPĘ, w której obserwuję wiele rzeczy. Ludzie się cieszą, smucą, wzrastają i upadają. Kiedy jest rozwój i radość – jest pięknie; kiedy jest smutek – robi się źle.

Otaczają mnie ludzie bliscy i dalecy, zamykają się, nie dopuszczając nikogo do swych ZAMKNIĘTYCH EMOCJI – w ich życiu zaczyna tworzyć się kocioł, z którym nie potrafią sobie poradzić. Potrzebna jest pomoc bliskich, pomoc grupy, żeby znowu odnaleźć siebie, odzyskać swoją radość życia. Może ktoś odnajdzie swoje miejsce w grupie AA, gdzie wiele osób przeżywa lub przeżywało kiedyś smutek.
I znowu jest CENTRUM – PRACA itd…

***

Opowieść na bazie historii uczestniczek

Wanda Świtała – Rak

„Do źródła”

Nie wiadomo gdzie, może za górami i lasami, być może, całkiem blisko, a może daleko, żyła sobie niewidoma dziewczynka…Świat malował się w jej wyobraźni plamami dźwięku, srebrzystymi drganiami nut, rytmicznymi uderzeniami serca, dzwoneczkami bębenków, wysokimi głosami dzieci, kobiet i matowo brzmiącymi dźwiękami męskich tonów…Krzykiem, chichotem, perlistym śmiechem i aksamitną ciszą burzoną barytonem, basem lub sopranem owadziego brzęczenia… Najbardziej jednak docierał do niej odgłos tamburyna – lekki, ledwo brzmiący lub gwałtownie przyspieszający rytm serca …
Wnosił on w jej świat tajemniczość i wątpliwości – ciekawość i rezygnację … choć i tak prowadził do źródła … Źródła, które błyszczało plamą nadziei bezkresnej przestrzeni łąk, pól, lasów … W tajemniczym górskim zakątku, gdzie kryło się uzdrawiające oczko wodne – pełne świetlistych refleksów słońca i radości …
„Tylko jak do niego dotrzeć … jak znaleźć ów tajemny zakątek …?”
Plama całymi dniami leżała w bezruchu, ograniczona nieznanym …
Tajemniczość owego miejsca budziła wątpliwości.
„Wyruszyć w tę podróż w nieznane czy nie …? Droga do źródła, być może, jest bardzo długa i niebezpieczna …” – myślała niewidoma dziewczynka. „A w moim kraju jest tak bezpiecznie … Nie ma mądrzejszych, brzydszych, bogatszych …Wszyscy – ludzie i zwierzęta – są na równych prawach … Ale jednak ja nie widzę, a inni – tak … – pomyślała.
„Pójdę za głosem tamburynu. On zaprowadzi moje serce do Centrum …” – szepnęła Rozalinda (bo tak jej było na imię).
Zaczęła poznawać NOWE – odeszła krok po kroku od krainy „Jakmarzenie” – w nieznane … Poczuła energię płynącą ze swojego Centrum. W końcu napracowała się trochę, by nauczyć się rytuałów oswajających lęk, w końcu żyła i była czas jakiś w grupie, która wspierała ją jak matka.
Po drodze, idąc do Źródła, spotkała nieznajomego chłopaka, który nie wiedział, co to radość, miłość i przyjaźń. Ludzie nazywali go Bandziorem, choć on – w głębi serca – czuł słabość i smutek. Dramatycznie potrzebował ciepła ten młody chłopak – mężczyzna. Szukał oparcia w człowieku – mimo że woda szumiała uspakajająco, a zwierzęta żyły w stabilnym naturalnym świecie … On tego nie dostrzegał – tkwił w mrocznym świecie, czuł rozdwojenie… Potrzebował ładu tak jak niewidząca Rozalinda potrzebowała światła dla swoich oczu. Nawet kwiaty, z bukietu stojącego w oknie jego mieszkania, budziły jesienne myśli, zamiast energii, którą dawały znajomej kobiecie patrzącej na nie. A napotkana dziewczynka, idąca swoją drogą, nie widząca kolorów kwiatów, potrafiła napawać się ich wonią, energią … On – na razie jeszcze, widząc – nie widział, czując – nie wiedział co … Był z tych, co nikogo nie dopuszczają do swojego wnętrza …
Postanowił jednak pójść drogą, którą szła Rozalina – istota o dwu imionach w jednym … Roza i Linda jak radość i smutek, cierpienie i swoboda, życie i śmierć, jak dwie połówki jabłka – jak pestka w Centrum, Plama na Świetle, jak Harmonia i Anarchia …
Szli więc … drogą, której już nie mogli opuścić, drogą do Źródła, do Celu – Rozalinda i Bandzior – niewidząca a jednak żywa, czująca, widzący a bez życia … Szli – krok po kroku odnajdując ślad, Dobro i Zło, Światło i Ciemność w odnajdywanej i niezgłębionej tajemnicy życia.
Ona, posuwając się naprzód, zaczęła jakby widzieć, najpierw rozróżniała Dzień i Noc, a potem dzięki oczom Bandziora zaczęła dostrzegać odcienie bieli, czerni, szarość … Z dnia na dzień odcienie nabierały jakby lekkich barw … Obmywała bowiem swoje oczy łzami płynącymi z oczu Bandziora, tak, właśnie tego chłopaka – mężczyzny, który z każdym krokiem bardziej otwierał swoje wnętrze, kropla po kropli łzy opróżniał kocioł pełen emocji i … czuł jak płynie Radość – Smutek, Obcość – Bliskość … Zbliżał się do Źródła nie dotykając jeszcze brzegów tajemniczego oczka leżącego pośród pól, lasów, i łąk, zagubionego gdzieś – pośród gór, szczytów – pozornie niedosiężnych. Szedł ręka w rękę z Rozalindą, która urosła co nieco w wędrówce ku Źródłu … Słuchali razem głosu tamburyna … Czasem tańczyli, czasem śpiewali w rytm własnych serc … Szli i szli – bez końca – w świat …

Copyright © 2013 Homosum - Wszelkie prawa do serwisu zastrzeżone.